Miałem dzisiaj sen dziwaczny,
Wóz strażacki, lecz… pokraczny.
Zamiast jechać do pożaru:
– O nie! Ja się boję żaru!
I w syreny głośny ryk,
Wdarł się bojaźliwy krzyk.
Dookoła słychać głosy:
– Tam się ważą chatki losy!
Już w płomieniach cała stoi,
A wóz? Cóż… a wóz się boi.
Już go Julek i Helenka
Pchają ile siły w rękach,
Lecz ten zaparł się kołami
– Ja nie pójdę dzisiaj z wami!
Po czym nabrał w usta wody,
Oj, nie będzie z wozem zgody.
Pił aż spuchł i spęczniał cały,
Aż zawory zasyczały,
I z ciśnienia narosłego
Kichnął sobie na całego.
Trysnął przy tym strumień wody,
Już dosięgnął w chatce schody.
Trysnął drugi, potem trzeci,
Gromkie brawa bija dzieci,
A gdy trysnął strumień piaty,
Woda zlała wszystkie kąty.
Sam już nie wiem, trudna sprawa…
Sen to był a może jawa?
Bo czy słyszał kto w przestworzach,
By kichnięciem zgasić pożar???
Monika Justyna Olszewska