☰ menu

Wynalazca. Recenzja

Wynalazca
📖 Czyta się średnio w 4 min. 🕑
Jeden wynalazek na tydzień, pięćdziesiąt dwa wynalazki na rok – tworzą życiorys genialnego wynalazcy pana Felixa, którego codzienność jest bardzo spokojna i uporządkowana. Wielkie okulary na czerwonym nosie, dopasowana marynarka, krawat i biały kołnierzyk – widać, że naukowiec ceni sobie ład i zdyscyplinowanie. Przez cały dzień wynalazca myśli, zastanawia się, po czym wieczorem wpada na pomysł i przystępuje do działania. Szkicuje, rysuje do później nocy, obmyśla detale, a gdy już zaplanuje, przekształca myśl w czyn – tnie, piłuje, poleruje i tak powstaje wynalazek, który trzeba przetestować, a następnie oddać do użytku. I tak mija dzień za dniem, godzina za godziną – wszystko według stałego, systematycznego, przewidywalnego, można by nawet rzec – mechanicznego rytmu. A w niedzielę wynalazca odpoczywa i regeneruje siły. Każda czynność ma więc tutaj swój logiczny porządek.

Spod rąk pana Felixa wychodzi m.in. „sprytny zestaw narzędzi”, dziadek do cukru, 36-kropelkowa pipetka czy przyrząd do zdejmowania kapelusza, gdy się komuś kłaniamy

. Wynalazca cieszy się poważaniem i powszechnym poszanowaniem, odnosi sukcesy, żyje pełnią szczęścia. Jakże by inaczej – w końcu „felix” znaczy „szczęśliwy”. Pewnego dnia w idealnie zorganizowane życie bohatera wkrada się chaos. Nadchodzi on wraz z człowiekiem w zielonym ubraniu, który składa nietypowe zlecenie – chce, by pan Felix skonstruował maszynę, która będzie zmieniać milionerów w miliarderów. Jak sobie z tym zadaniem poradzi nasz bohater? Zakończenie przyniesie zabawne i przewrotne rozwiązanie, a pan Felix sprytnie wybrnie z sytuacji. Zanim jednak się to wydarzy, twórca będzie cierpiał na niemoc twórczą, chwilowy kryzys kreatywności i lukę w swym naukowym dorobku. Zdruzgotany, zaniepokojony, przepełniony frustracją i rozgoryczeniem, nie będzie mógł się chwilowo odnaleźć w tej nowej, zaskakującej dla niego rzeczywistości. Minuty będą bezlitośnie i nieuchronnie płynąć, burza mózgu będzie trwać w najlepsze, a weny jak brak, tak brak. Do czasu…

„Wynalazca” to bardzo inteligentna i błyskotliwa propozycja czytelnicza. Jest tutaj i dowcip, i ironia, i poważna tematyka. Niezmiernie zwięzła w treści, co jednak nie stanowi mankamentu. Świetne zestawienie i skontrastowanie wizerunku wynalazcy, uosabiającego wyższe idee, twórcze pomysły, pracowitość, kreatywność, wytrwałe dążenie do celu, samodzielne budowanie od podstaw z wizerunkiem próżnego i chciwego bogacza, nastawionego na łatwy zysk i wykorzystanie pracy innych, nie tylko bawi i śmieszy, ale również wywołuje gorzki uśmiech i refleksję nad współczesnością oraz jej systemem wartości. Pokazuje zderzenie tego, co może niekoniecznie praktyczne i lekko odstające od rzeczywistości, ale czynione w imię szlachetnej idei z tym, co materialne, komercyjne. Biznes i twarde reguły rynku kontra kreatywność i żmudny, okupiony wysiłkiem intelektualnym proces tworzenia. Czy za pieniądze można kupić wszystko? To tylko jedno z pytań nasuwających się po lekturze. Czerwononosy pan, może nie do końca przystający do naszej epoki, uczy cierpliwości i konsekwencji. Dla młodego czytelnika lektura „Wynalazcy” może być też zaznajamianiem się ze światem nauki. Pokazuje bowiem, jaką funkcję pełnią wynalazcy, jak ważna jest inwencja twórcza i jaki może mieć wpływ na rozwój społeczeństwa.

Wielkim atutem książki są jej ilustracje. Stanowią one swego rodzaju drugą opowieść, pozwalają krok po kroku śledzić historię pana Felixa, doskonale oddają poszczególne wątki i stany emocjonalne bohatera (np. wówczas gdy brakuje mu weny). Świetnie zobrazowana została postać człowieka, pragnącego za wszelką cenę wzbogacić się za pomocą maszyny do „robienia” miliarderów. Sugestywnie skreślony wizerunek, symboliczne posłużenie się „zielonym ubraniem” mocno przemawia do wyobraźni. Zastosowanie stylistyki retro, nadanie kolorom nieco przygaszonego, wyblakłego charakteru dodaje lekturze oryginalności. Autor „Wynalazcy” jest twórcą ilustracji do „Bajek” Ezopa, które zostały nagrodzone na Międzynarodowych Targach Książki Dziecięcej w Bolonii. I tym razem, trzeba przyznać, spisał się na medal. Z całym przekonaniem polecam tę lekturę.

Katarzyna Klimek-Michno

Wynalazca
Jean-François Martin
Tekst i ilustracje: Jean-François Martin
Wersja polska: Dorota Hartwich
rok wydania: 2012
Liczba stron: 32

Exit mobile version