Zawsze znajdzie się ktoś, kto skomentuje nasze decyzje. Bo dziecko jest za małe, firma może poczekać, kto to widział posyłać do żłobka tak małe dziecko. I na odwrót: bo się w domu”zasiedziała”, „pasożytuje” na innych, wygodnie jej tak, a macierzyństwo odebrało jej aspiracje zawodowe. I tak źle, i tak niedobrze. Zawsze może pojawić się jakiś krytyczny głos, kontrargument do naszych racji, kręcenie z dezaprobatą głową i znaczące machanie palcem, z którego płynie przekaz: wybrałaś niewłaściwy moment.
Często matki muszą się tłumaczyć otoczeniu, a nawet wręcz przypadkowym i nieznajomym osobom, dlaczego właśnie ten moment uznały za odpowiedni, by wrócić do pracy.
– Zanim urodziłam dziecko, prowadziłam bardzo intensywne życie, miałam pracę, która wymagała bardzo szybkiego tempa. Gdy zostałam mamą, cały dotychczasowy świat wywrócił się do góry nogami. Jednak już w ciąży wiedziałam, że będę chciała poświęcić macierzyństwu więcej czasu niż standardowe kilka miesięcy urlopu macierzyńskiego. Zmieniły się moje priorytety. Wiedziałam, że tych chwil z dzieckiem nikt mi nie odbierze, że są one bezcenne i tymczasowa rezygnacja z etatu będzie dobrze zainwestowanym czasem. Niekiedy brakowało mi tego poprzedniego życia, ale nigdy nie żałowałam swojej decyzji. Bycie z dzieckiem dawało mi mnóstwo radości każdego dnia – wspomina Natalia, która wybrała się na urlop wychowawczy. Przyznaje, że nie zawsze było różowo. Czasem odczuwała monotonię i była zmęczona. Decyzja o byciu pełnoetatową mamą była jednak jej własnym, świadomym wyborem, z którego w gruncie rzeczy była zadowolona.
Nieco inne wspomnienia z okresu pobytu z dzieckiem w domu ma Ania. Gdy jej córeczka ukończyła pół roku, a urlop macierzyński dobiegł końca, z nieukrywaną radością wróciła do codziennej pracy zawodowej. Twierdzi, że rutyna związana z wykonywaniem tych samych, stałych czynności wokół dziecka, mocno dawała się jej we znaki. – Nie lubię domowej codzienności. Tęskniłam za pracą, kontaktami z ludźmi. Będąc w domu czułam się odizolowana od świata. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym zostać w domu dłużej. Zabrakło by mi inwencji w wymyślaniu dziecięcych zabaw, siły do codziennej aktywności. Nie chciałam wyłącznie trwać przy dziecku. Uważam, że jeśli ktoś decyduje się na urlop wychowawczy, powinien się poświęcać, faktycznie spędzać czas z dzieckiem, być przy nim nie tylko ciałem, ale i umysłem, myślami, wspierać jego rozwój, organizować czas w przemyślany sposób, starać się być kreatywnym i czerpać z tego radość. Mnie chyba zabrakłoby do tego cierpliwości. Gdy wróciłam na etat, odżyłam, dostałam więcej energii, która mi towarzyszyła również wtedy, kiedy po pracy wracałam z utęsknieniem do domu, do mojego dziecka. Wówczas w pełni angażowałam się w opiekę i dbałam, żeby był to czas wyłącznie dla nas, jak najlepiej wykorzystany na wzajemną bliskość – opowiada Anna.
W tym roku po raz pierwszy mamy będą mogły skorzystać z dłuższych urlopów macierzyńskich. Tzw. matki I kwartału również wywalczyły sobie do tego prawo. Tymczasem nie wszystkie kobiety skorzystają z tego przywileju. – Rok to zbyt długo, boję się, że ktoś mnie wygryzie – martwi się Ewa, która od jakiegoś czasu pełni funkcję szefa działu w branży edukacyjnej. Twierdzi, że ma sporo do stracenia. Długo starała się o tę pracę, całkiem przyzwoicie zarabia, czuje stabilizację i robi to, co lubi. Poza tym ma kredyt mieszkaniowy do spłacenia. – To jeszcze nic pewnego, ale biorę pod uwagę wariant wcześniejszego powrotu, po pół roku, a nie dopiero po 12 miesiącach – opowiada przyszła mama, dodając, że wiele kobiet nie rozumie jej dylematu. Skoro ma prawo do dłuższego urlopu, czemu z niego nie korzysta? Przecież niejedna chciałaby się znaleźć na jej miejscu i zyskać taki przywilej.
– Żadna firma nie jest warta takich poświęceń. Jak przyjdzie kryzys i redukcje etatów, to nikt o tym nie będzie pamiętać, bo w biznesie nie ma sentymentów. A dziecko potrzebuje matki tu i teraz – komentuje Magda, która również spodziewa się dziecka.
Jeszcze inaczej na te kwestie patrzy Karolina. Po urlopie macierzyńskim nie wróciła na etat, ale nie zrezygnowała zupełnie z wykonywania zawodu. Pracuje dorywczo, w wolnej chwili, na przykład, gdy dziecko śpi, bo ma akurat możliwość realizowania zleceń zdalnie, w domu. – Zależało mi, żeby zostać w domu, a nie wpadać w wir korporacyjnej pracy i mówić dziecku jedynie dobranoc. Ale nie wyobrażam sobie całkowitej rezygnacji z życia zawodowego, dlatego rozwiązanie, które wybrałam i na które mogłam sobie pozwolić uważam za idealne. Daje mi ono dużo satysfakcji. Opiekuję się dzieckiem, a jednocześnie dorabiam sobie i nie tracę kontaktu z branżą. Mam własne pieniądze, bo nie chciałabym być na utrzymaniu męża tak, jak wiele kobiet decydujących się na dłuższy urlop wychowawczy – tłumaczy.
Powroty i niepowroty budzą więc dużo emocji i wywołują zagorzałe dyskusje.
Zanim jednak kogoś ocenimy i przypniemy jakąś etykietkę, powinniśmy bliżej go poznać, wsłuchać się w jego głos, uzasadnienie, spróbować zrozumieć sytuację. Odwieczna prawda mówi: szczęśliwa mama, szczęśliwe dziecko. Jeśli kobieta czuje w pewnym momencie, że zaczyna ją przytłaczać dotychczasowa codzienność, marzy o tym, by choć częściowo pracować, znaleźć coś dla siebie, to nie będzie umiała w pełni cieszyć się pobytem z dzieckiem w domu. Dlatego decyzja o wznowieniu aktywności zawodowej nie powinna być podejmowana pod presją i wpływem otoczenia. Nie warto robić czegoś na siłę, tylko słuchać własnej intuicji i dążyć do takich rozwiązań, które będą korzystne i dla dziecka, i dla matki.
Macierzyństwo jest różnie przeżywane.
Są kobiety, które będą się świetnie czuły w roli pań domu, strzegących domowego ogniska i realizujących się wyłącznie na gruncie rodzinnym. Ale są też kobiety, które już po kilku miesiącach będą szukały sposobu na zmianę swojej sytuacji i będą dążyć do godzenia obowiązków domowych z służbowymi. Jeśli natomiast kobieta wraca do pracy, bo czynnik ekonomiczny bierze górę i nie może sobie finansowo pozwolić na dłuższy urlop wychowawczy, wszelkie krytyczne komentarze i opinie mogą zwyczajnie wywoływać przykrość lub uczucie zakłopotania, zmieszania i żalu.
Te, które czują taką potrzebę lub konieczność – wracają do pracy. A co z tymi, które robią sobie dłuższą przerwę w karierze? Z pewnością warto pamiętać, że wycofanie się z rynku pracy będzie miało na nas mniejszy lub większy wpływ. Dlatego jeśli zależy nam, aby nie wypaść z zawodowej formy, trzeba tak zaplanować czas, by wygospodarować chwile na nasz własny rozwój. Może to być jakiś kurs, szkolenie, szlifowanie języków obcych, spotkania branżowe. Być może etap ten posłuży nam również do weryfikacji naszej dotychczasowej sytuacji i obraniu zupełnie nowego kierunku działania, zrealizowania pomysłów zawodowych czy rozwijania pasji, które wcześniej spychaliśmy na dalszy tor.
Katarzyna Klimek-Michno