Czym dokładnie są takie zajęcia?
Są to warsztaty muzyczne dla dzieci do lat 3 (odbywają się najczęściej w podziale na 3 grupy), opracowane na podstawie teorii profesora Edwina Eliasa Gordona – muzyka jazzowego, pedagoga, psychologa muzyki. Według jego teorii pierwsze lata życia dziecka (łącznie z okresem prenatalnym) są najważniejsze w kształtowaniu języka muzyki, a co za tym idzie wspieraniu wszechstronnego rozwoju naszego dziecka. Podczas zajęć dzieci uczą się improwizacji muzycznej za pomocą głosu, a także rytmicznego poruszania się, które jest podstawą wyczucia rytmu.
Tyle w teorii, a jak to wygląda w praktyce?
Zajęcia odbywają się w sali kameralnej Filharmonii. Wózki można spokojnie zostawić pod opieką w szatni, nie ma więc problemu ze znoszeniem ich po schodach (sala znajduje się na poziomie -1). My przyszliśmy trochę wcześniej, zebrała się już kilkuosobowa grupa rodziców, dookoła biegały, siedziały i bawiły się inne dzieci. Czasu i przestrzeni było wystarczająco dużo, aby na spokojnie się przygotować i oswoić z nowym miejscem. Prowadzące zaraz na początku zaznajomiły rodziców z panującymi tu zasadami. Ci, którzy byli po raz pierwszy, mogli się na przykład dowiedzieć, że podczas zajęć nie mówimy do swoich dzieci oraz że staramy się czynnie uczestniczyć w proponowanych aktywnościach, rymowankach, piosenkach.
Warsztat rozpoczął się od rytmicznych „papapapam papapapam”, kiedy to prowadzące starały się nawiązać kontakt z każdym z dzieci. Reakcje były różne: od pełnego “zastygania” w bezruchu, śmiałego wyciągania do Pani rączek, po ucieczkę w ramiona Mamy/Taty. Mój synek nie mógł się zdecydować, czy mu się to podoba czy nie, trochę go ciekawiło, co Panie robią, ale generalnie czuwał, czy aby na pewno jestem obok. Troszkę śmielej dzieci zareagowały na piosenkę “Podajmy sobie ręce, już powitania czas”, do której bardziej chętnie włączyli się rodzice. Wszyscy kołysaliśmy się w rytm melodii.
Pełna uwaga skierowana była na dzieci, które mogły robić to, na co miały ochotę
– na tym zresztą polegają zajęcia. Część z nich również kołysała się do rytmu, inne wciąż nie odrywały się od rodziców, jeszcze inne miały zupełnie inne plany, jak np. wędrówkę po sali.
Po piosence pojawiła się rymowanka, której nie jestem w stanie sobie przypomnieć, choć wydawało mi się, że na pewno zapamiętam 😉 Podczas powtarzanych wersów prowadzące zaczęły wyjmować z wielkiej torby materiałowe piłki, rozdając je zainteresowanym dzieciom, a pozostałe kładąc na podłodze. Wszystko z rymowanką, a potem papapampam-ami w tle.
Autorką tekstu i zdjęć jest Iza Jóźwiak, która dzieli się rekomendacjami także na swojej stronie facebook.com/planymamy
Dziękujemy za recenzję i liczymy na więcej!