Ja pamiętam. Nie byłam sama. Wracałam z koleżanką ze szkoły, kiedy znienacka podążająca kilka kroków za nami dziewczynka z całej siły pociągnęłam mnie za kaptur płaszcza. Upadłam na ziemię jak długa uderzając głową w asfalt.
Nie przypominam sobie, czy cokolwiek odpowiedziałam. Byłam kompletnie zszokowana. Nie rozumiałam, dlaczego zostałam zaatakowana. Właściwie nigdy nawet nie rozmawiałam z tą dziewczynką, chociaż chodziłyśmy do jednej klasy. Nie czułam agresji, tylko paraliżujący strach przed wrogą, nieznaną mi wcześniej siłą. Dla napastniczki ta siła była prawdopodobnie czymś naturalnym. Dla mnie – magiczną mocą, której nie posiadałam i nie potrafiłabym jej z siebie wykrzesać. Byłam bezbronna.
Kilka lat później, w innej klasie i szkole, dwie rówieśniczki nieraz okazywały mi swoją niechęć. Na wszelki wypadek trzymałam się z boku. Nie chciałam wchodzić im w drogę, bo nadal odczuwałam respekt przed tą samą tajemniczą siłą, którą poznałam rozpoczynając podstawówkę. Pewnego dnia nie skończyło się jednak na słownych zaczepkach, które zwykle zbywałam milczeniem. Jedna z dziewczyn chwyciła mnie mocno za włosy i pociągnęła aż do podłogi. Straciłam równowagę, upadłam.
W takich sytuacjach nie czuje się bólu. To nie ciało boli. To strach i poczucie odrzucenia, wyrzucenia poza nawias klasowej społeczności. Byłam już starsza i wydawało mi się, że wiem, jak powinnam zareagować. Zapytałam najspokojniej, jak umiałam:
– Dlaczego to robicie? Po co?
Moje koleżanki wzruszyły ramionami.
– Za co mnie tak nienawidzicie?
– Nie wiem. – parsknęła jedna z nich – Wkurzasz nas, i tyle. – odpowiedziała.
Od tamtej pory minęło nieskończenie wiele czasu. Pogodziłam się z istnieniem tajemnej siły, której ofiarą padłam kilka razy w dzieciństwie. Kiedy urodziły się moje dzieci, w jakimś momencie poczułam, że i ja byłabym zdolna się nią posłużyć. Dotarło do mnie, że gdyby moim synom groziło niebezpieczeństwo, mogłabym nie tylko uderzyć, ale może nawet zabić agresora. Zrozumiałam, że pradawna moc, ukryta za fasadą cywilizacji i form, jakich używają kulturalni ludzie do rozwiązywania konfliktów, tkwi w każdym z nas.
Ta historia mogłaby się tu zakończyć. Przestałam się bać, a nawet nauczyłam się rozmawiać z ludźmi powszechnie uważanymi za groźnych. Niestety, jak pewnie sam nieraz zauważyłeś, historia lubi się powtarzać. Tak jest i w tym przypadku…