Rozwija w uczniu, używając języka amerykańskiego psychologa Howarda Gardnera, wiele rodzajów inteligencji (językową, muzyczną, przestrzenną, kinestetyczną, interpersonalną) a nie głównie inteligencję logiczno-matematyczną. W tym sensie jest holistyczna i ma szanse, jak sądzę, stworzyć solidne podstawy dla prawidłowego rozwoju osobowości mojego dziecka.
Muzyczny aspekt edukacji
W szkole kładziony jest duży nacisk – w odróżnieniu od tradycyjnego systemu szkolnictwa – na muzyczny aspekt edukacji. Więcej jest zajęć z muzyki, dzieci pracują też nad stworzeniem orkiestry szkolnej. Na tym nie koniec, bo element muzyczny i rytmiczny obecny jest też na innych lekcjach. Dzieci grają na fletach (pentatonicznych) również dlatego, aby ćwiczyć integrację ruchową, zmysłową i grupową. Mój syn od niedawna układa w domu proste formy muzyczne i widzę, a w zasadzie słyszę, jak muzyka zaczyna w nim rezonować.
Rozwój manualny dziecka
Dużo czasu poświęca się również na rozwój manualny (prace ręczne – filcowanie, robienie na drutach), na malowanie (dająca zupełnie niesamowite efekty technika "mokre na mokrym"), rysowanie, które również można nazwać malowaniem kredkami (specjalne kredki bloczkowe), lepienie, zabawy ruchowe. Od pierwszej klasy dzieci uczą się dwóch języków obcych – poprzez piosenki, wierszyki, wyliczanki itp. Podoba mi się, że tak dużą rolę przypisuje się przedmiotom artystycznym i artystycznemu podejściu do samego nauczania. To chroni przed abstrakcją i wprowadza w nauczanie życie.
Każde dziecko jest inne
Z jednej strony dziecko podąża za nauczycielem, z drugiej strony to on w swoim nauczaniu dostosowuje się do rozwoju dziecka. Zapobiega to rutynie, bo jak mi kiedyś powiedział syn, "tatusiu, każdy jest inny".
W szkole odbywają się regularnie prezentacje uczniowskie. Dają one nam, rodzicom, wgląd w to, czym aktualnie zajmują się na lekcjach nasze dzieci, a dzieciom możliwość nie tylko zaprezentowania swoich osiągnięć i umiejętności, ale także zmierzenia się z tremą, jaka często towarzyszy tego rodzaju publicznym występom. Jak na razie radzą sobie z nią świetnie.
W stronę natury małego dziecka
Dzieci chętnie chodzą do szkoły i prawie zawsze jest problem, żeby chciały z niej wyjść. Na świetlicy, która kontynuuje linię wychowawczą szkoły i wraz z nią rozwija się w kierunku placówki całodziennej, dzieci mają możliwość kontynuowania swoich zainteresowań i dalszego rozwijania swoich umiejętności. Nie ma tam zabawek z plastiku; królują – jak zresztą w całej szkole – przedmioty z materiałów naturalnych. Wydaje mi się, że tej pedagogice udaje się podążać za naturą małego dziecka i w efekcie faktycznie ochraniać dzieciństwo.
Syn Marka Matusiewicza uczęszcza do Niepublicznej Szkoły Podstawowej im. Augusta Cieszkowskiego w Warszawie.