Zajęcia odbywają się w dużej sali, jest mnóstwo przestrzeni, od razu przypadło nam to do gustu. Okazało się, że zebrała się już całkiem spora grupa dzieci wraz z opiekunami, wszyscy gotowi na muzyczno-sensoryczną przygodę. Prowadząca zajęcia rozpoczęła je od piosenki, w czasie której witano każde dziecko po kolei śpiewając jego imię, wszystko przy akompaniamencie gitary. Mój synek był trochę zdezorientowany, nie wiedział, o co w ogóle chodzi i co się dzieje. Tę część powitania po prostu spędził wtulony w moje ramiona, z których co chwilę się wychylał by zerknąć, co słychać. Oswoił się już bardziej, kiedy to wszyscy wstaliśmy i przy rytmicznej piosence chodziliśmy z dziećmi w koło, potem zbliżaliśmy się do siebie, oddalaliśmy, a na koniec ku uciesze dzieci nosiliśmy je “na barana”.
Po tej części ruchowej, kiedy to zrobiło się (zwłaszcza rodzicom 😉 ) naprawdę ciepło, a maluszki były już dość mocno rozbawione, prowadząca zajęcia zaczęłą wyjmować z worka wiele ciekawych instrumentów, wśród których nie zabrakło grzechotek, bębenków, dzwoneczków, trójkątów etc. Dla mojego synka to był strzał w dziesiątkę, bardzo mocno zainteresowało go co może robić z tymi przedmiotami, jakie wydają dźwięki, jak można się nimi bawić.
Po schowaniu instrumentów do worka (w czym bardzo aktywnie pomagał mój synek), na środku pojawiły się duże kolorowe pompony, które jednak najbardziej spodobały się dorosłym. Dzieci w tym czasie jak na jakiś znak-sygnał, zaczęły się oddalać w poszukiwaniu bidonów z piciem 😛 Prowadząca szybko zareagowała na tę sytuację, schowała pompony i zaprosiła nas wszystkich do drugiej części sali, w której znajdował się sensoryczny placyk z kilkoma stanowiskami pełnymi niespodzianek.
Bardzo szybko zrozumiałam, dlaczego należy wziąć dla dziecka ubranko na zmianę, większość z maluchów umorusała się w kilka minut, najlepszy do tego okazał się chyba kisiel. Dzieci po prostu całkowicie pochłonięte były odkrywaniem kształtów, zapachów, smaków. Podobało mi się, że dorośli zaangażowani byli w towarzyszenie dzieciom w tej ciekawej przygodzie, nie zawsze jest taka okazja na co dzień. Prowadząca w tym czasie grała na gitarze i śpiewała spokojne utwory (np. Anny Marii Jopek), co akurat dla mnie było bardzo relaksujące:)
Kiedy minęła godzina, nie musieliśmy ani szybko opuszczać sali, ani odciągać dzieci od zabawy, każdy na spokojnie, w swoim tempie, zaczął przygotowania do wyjścia. Myślę że mogło to trwać kolejne pół godziny, co było naprawdę bardzo komfortowe, zwłaszcza biorąc pod uwagę “czystość” wyjmowanych z kontenerków lub kisielu dzieci 😉 Przebrane już maluszki mogły pobawić się jeszcze trochę w drugiej sali, panował miły chaos, czas upłynął nam bardzo szybko. Widziałam, że mój synek był bardzo zadowolony, ja spędziłam z nim wyjątkowy czas, dlatego polecam te zajęcia bez wahania, przyniosą wiele korzyści zarówno dzieciom, jak i dorosłym.
———————————————–
Zajęcia Baby Senso-Nutki odbywają się co piątek w Cotton Mill w Łodzi.
Cotton Mill to miejsce naprawdę urokliwie usytuowane, posiada świetnie wyposażone wnętrza, przygotowane na przyjęcie nawet najmniejszych dzieci, przemiła obsługa wykazuje się profesjonalizmem na każdym kroku (np. właścicielka Pani Kasia, cierpliwie tłumaczy jak trafić, co niestety może niekiedy przysporzyć problemu ze względu na zakaz wywieszania jakichkolwiek informacji/strzałek/reklam na murach zabytkowej fabryki).