Autor Pod presją pokazuje, jak dużym wyzwaniem w obecnych czasach staje się rodzicielstwo.
Matki czują „ciśnienie” ze strony otoczenia. Społeczeństwo ma wobec nich wysokie wymagania. Żyjąc w kulturze współzawodnictwa działamy na najwyższych obrotach, staramy się dążyć do perfekcji i sprostać różnym wymogom, a one dotyczą również dzieci. Porównujemy się z innymi, a dzieci nierzadko stanowią „przedłużenie rodzicielskiego ego”. Dzieckiem można się pochwalić – tym, jak jest ubrane, co je, jakimi zabawkami się bawi, w jakich konkursach startuje i jak sobie świetnie radzi na zajęciach z ceramiki. Niektórzy wczuwają się, identyfikują i angażują do tego stopnia, że zaczynają wręcz mówić o swoich dzieciach w liczbie mnogiej typu „dostaliśmy stypendium”. Autor „Pod presją” kreśli w swojej książce rysunek współczesnego rodzicielstwa oraz dzieciństwa. Pokazuje rozmaite relacje: dziecko-rodzic, dzieci-dzieci, rodzice-rodzice, rodzice-szkoła. Być może niektórym mogą się wydać przerysowane, abstrakcyjne. Nie wszyscy może zgodzą się z wysuwanymi wnioskami. Wydaje mi się jednak, że autor trafia w samo sedno omawianego zagadnienia. Odwołuje się do doświadczeń rodzicielskich w różnych krajach i choć osoby te dzielą kilometry to obawy, rozterki, odczucia, styl życia, podejście do wychowania są bardzo podobne. Myślę, że polski rodzic czytając tę książkę również nieraz pokiwa głową i westchnie „no właśnie…”.
Lektura Pod Presją jest bardzo wciągająca. Autor sam jest rodzicem, a jego własne spostrzeżenia i obserwacja swojej postawy jako rodzica oraz innych znajomych rodziców stała się przyczynkiem do podjęcia refleksji nad dzieciństwem XXI wieku oraz punktem wyjścia do rozpoczęcia podróży, będącej analizą form wychowania dzisiejszego pokolenia. Czyta się o tym wszystkim bardzo lekko i szybko, z niekłamanym zaciekawieniem – być może dlatego, że autor dzieli się swoimi doświadczeniami i widzimy w nim rzeczywiście rodzica, a nie anonimowego narratora ukrytego za słowami. Dużym atutem jest również przywoływanie wypowiedzi i historii innych rodziców. To jeden wymiar książki: z perspektywy matki czy ojca. Drugi filar lektury stanowią badania naukowe, sondaże, analizy psychologów, pedagogów. Trzeba przyznać, że autor bardzo rzetelnie i skrupulatnie podszedł do tematu. I okazuje się, że rodzicielskie głosy przenikają się z tym, co mówią naukowcy, znajdują odzwierciedlenie w liczbach i statystykach. Carl Honore stara się bowiem powiedzieć, że nowoczesny styl wychowania wcale nie sprawia, że rośnie nam „rasa dzieci-alfa”. Wręcz odwrotnie. Współczesne pokolenie doświadcza takich problemów zdrowotnych, jak nadwaga, krótkowzroczność, często choruje nie tylko na ciele, ale też na duszy. Depresje, lęki, duży stres to codzienność wielu młodych ludzi. Do tego dochodzą trudności w koncentracji na nauce, tzw. multitasking, który powoduje, że młodzi nie potrafią się skupić na wykonaniu jednego zadania, są rozpraszani przez różne bodźce. Mnóstwo dzieci jest zapracowanych i przeciążonych pozaszkolnymi obowiązkami. „Stu brytyjskich naukowców i innych intelektualistów podpisało w 2006 roku list otwarty wzywający do kampanii na rzecz ratowania dzieciństwa przed toksycznym wpływem współczesnego świata” – czytamy na kartach „Pod presją”.
Znajdziemy tutaj wiele aktualnych wątków, jak choćby wpływ technologii informatycznych na dzieci, ich relacje z otoczeniem, umiejętności społeczne. Mowa jest też o tym, że podwórko, które było naszym miejscem spotkań i zabaw z rówieśnikami zastąpiło w dzisiejszych czasach Play Station, Internet, komunikatory i portale społecznościowe.
„Pod presją” nie jest typowym poradnikiem, a jednak można znaleźć tutaj wskazówki dla siebie, zobaczyć, do czego prowadzą błędy popełniane zarówno przez rodziców, jak i szkołę, jakie pułapki czyhają na młodych rodziców i przekonać się, że warto zachować dystans do branży reklamowo-marketingowej, która podsuwa różne pomysły na wychowanie. Autor pokazuje, że dorastanie w rozwiniętych świecie XXI wieku może mieć wiele zalet, ale do konsumpcyjnych ofert należy podchodzić z umiarem i rozwagą. Carl Honore przekonuje, że zabawki i grafik wypełniony po brzegi to kiepski substytut rodzicielskiej miłości. Że najlepszy prezent, jaki możemy dać to nasz czas i uwaga. Że tradycyjnie pojmowane wychowanie, w którym jest miejsce na beztroską, spontaniczną zabawę i przygody nie jest wcale oznaką lenistwa i czymś niepotrzebnym. Że tak mało modna dzisiaj dyscyplina, poczucie zasad i rodzicielska konsekwencja nie powinny być tak krytykowane i bojkotowane.
„Pod presją” tworzy bardzo sugestywny obraz, a książkowy przekaz pozwala zatrzymać się i zastanowić nad sobą i światem, a potem wyciągnąć wnioski. Dobrze, że ktoś zwrócił uwagę na niektóre absurdy i niepokojące zjawiska, że zostały głośno wypowiedziane, myślę, w imieniu wielu rodziców. Bo nie da się nie zgodzić choćby z takim stwierdzeniem: „w dzisiejszych czasach z wiary, że rodzicielstwo to umiejętność, której człowiek się uczy, którą się ćwiczy i doskonali, żyje globalna armia ekspertów”. Carl Honore przekonuje, że profesjonalizacja rodzicielstwa, zatrudnianie rzeczy konsultantów i doradców, opłacanie dzieciom wszelkich możliwych zajęć, uleganie modzie w imię rywalizacji z innymi rodzicami – nigdy nie zastąpi wewnętrznej, rodzicielskiej intuicji. I to ona powinna być fundamentem, na którym buduje się pewność siebie oraz relacje z dzieckiem.
Podtytuł Pod presją brzmi „Dajmy dzieciom święty spokój!”. No właśnie! A ja dopowiem jeszcze od siebie: sami sobie też dajmy czasem święty spokój 🙂
Katarzyna Klimek-Michno
Pod presją. Dajmy dzieciom święty spokój!
Carl Honoré
Tłum. Wojciech Mitura
Wydawnictwo Drzewo Babel