Pinokio – świeżo wyciśnięty
Pinokio w Nowym Teatrze to doświadczenie, które nie pozostawia widza obojętnym. Na początku zestawienie industrialnego otoczenia ze świetną organizacją widoczną w postaci wielu młodych ludzi pomagających ogarnąć zdziwionych nietypowym wyglądem teatru widzów. Jest miło i ciekawie, bo sceneria rozbudza ciekawość tego, jaki to będzie spektakl w takim miejscu. I zawodu nie ma. Już po kilku minutach, widz, zarówno młody, jak i dorosły, jest wciągnięty w ciekawą historię. Historię starą, ale opowiedzianą w nowoczesny sposób, który jest tak lekki, że urzeka młodego widza a zarazem tak głęboki, że zastanawia dorosłego.
Aktorzy, bez specjalnych kostiumów czy scenografii, angażują w dwójnasób grą ciała, głosu czy historią, dostosowaną do czasów współczesnych. Mamy tam kapelę rockową, jak i trywialny garaż, które łączą opowieść z naszymi czasami w subtelny i inteligentny sposób.
Całość ujmuje prostotą i finezją pomysłów zarazem. Scenografia wykracza poza klasyczne ramy , stanowi element gry, wciąga publiczność, która w pewnym momencie także staje się scenografią, a granica między widownią i sceną stopniowo rozmywana, w końcu kompletnie wchłania całą przestrzeń. Widz nie zdaje sobie sprawy, kiedy jest wyciągnięty ze swojego krzesła, by nie tylko zobaczyć, ale i poczuć, jak to jest być połkniętym przez olbrzymiego potwora.
Dualizm Pinokia zastanawia, inspiruje do myślenia. Kolejny dobry pomysł przekazania w prosty sposób abstrakcji: emocji, wewnętrznych konfliktów bohatera. Moje dzieci wyszły zachwycone, a ja zadumany nad naturą człowieka. Gra aktorska była tak dobra, że w ogóle nie odwracała mojej uwagi od historii i tylko przyczyniała się do satysfakcji z uczestniczenia w inscenizacji. Spektakl jest mądrą opowieścią o dylematach i słabościach człowieka , aktualną bez względu na ramy czasowe czy kulturowe. Dla mnie spektakl był odświeżającym doświadczeniem, mile zaskakującym, jak szklanka zamówionego napoju pomarańczowego, który okazuje się pysznym, świeżo wyciśniętym z owoców sokiem!