Porażka… Nie dzieci, tylko systemu. Klasa składa się głównie z rocznika, który powinien być wg starego systemu w klasie trzeciej (z kilkoma wyjątkami). Równolegle uczę w klasie czwartej złożonej z dzieci uczonych starym systemem, które w wieku 7 lat poszły do klasy pierwszej.
Moje wnioski po pierwszym tygodniu zajęć (miałam w obu grupach 4 lekcje):
1. Dzieci młodsze są intelektualnie sprawnie i tylko troszkę odbiegają dojrzałością myślenia od dzieci z klasy równoległej.
2. Są absolutnie nieprzygotowane emocjonalnie. Bardzo (znacznie bardziej) przeżywają zmianę systemu nauki w klasie czwartej niż te starsze. Proszę sobie wyobrazić, że normą w pierwszym tygodniu było to, że dzieciaki same zgłaszały się do odpowiedzi, a zapytane zaczynały płakać, albo zamieniały się w słup soli. Płacz w czasie lekcji w tej klasie to standard. Bardzo trudno jest okiełznać 26-osobową klasę dzieciaków, które co chwila zwyczajnie nie wytrzymywały emocjonalnie.
3. Szkoła oferuje tym młodszym dzieciom coś w pierwszym roku kształcenia (chodzi mi o specjalne warunki) potem jest to ten sam kombinat, na który dzieci nie są gotowe.
4. Klasa tych młodszych dzieci przepisywała 6 zdań z tablicy przez 35 minut. Ręce ich nie są przygotowane do pisania, one zamiast pisać konkretne treści powinny wykonywać ćwiczenia grafomotoryczne i lepić z plasteliny.
5. Te kilka osób starszych w grupie od razy wychwyciłam, bo robią wszytko szybciej i potem muszą czekać na pozostałych, więc też tracą.
6. Dzieci nie mają swojej pani, więc przychodzą na przerwach z prośbą „Czy mogę się przytulić”? – serce mi się kraje (nie jestem w stanie przytulić wszystkich czwartoklasistów na raz).