Zanim zostaliście rodzicami, na pewno choć raz w swoim życiu widzieliście taką scenę: dziecko wrzeszczy, rzuca się na podłogę, wymachuje rękami, nerwowo kopie nogami. Albo mniej drastyczna wersja: wrzeszczy i awanturuje się, ale stojąc, a nie leżąc. Albo się obraża, trzaska drzwiami, tupie z impetem o podłogę. W sklepie, w odwiedzinach, na przyjęciu, na ulicy… Sceneria bywa różna. I wtedy sobie myślicie: mnie się to nie przydarzy. Niektórzy wręcz komentują: "jak można tak wychować dziecko?". Aż przychodzi ten dzień, gdy już jako rodzice, sami musicie się zmierzyć z dziecięcą złością. Jej stopień natężenia może być różny. Forma ekspresji również. Jedno dziecko będzie miało bardziej wybuchowy temperament, a inne mniej.
Złość to bowiem naturalne uczucie, które towarzyszy nam w wielu sytuacjach i nad którym uczymy się panować często przez całe życie.
Takie jest główne przesłanie książki "Dzieci pełne złości". Koncentruje się ona na dziecięcych emocjach, ale wymaga od rodziców spojrzenia również na samych siebie i zweryfikowania swojego sposobu myślenia. Wielu dorosłych uważa bowiem, że gniew jest oznaką czegoś złego, że powinno się go ukrywać, tłumić. Ze zgrozą, przerażaniem, niedowierzaniem, przygnębieniem czy wręcz bezsilnością i załamaniem patrzymy na poczynania naszych pociech. Autorzy "Dzieci pełne złości" przekonują, że gniew jest nie tylko czymś nieuniknionym, ale też potrzebnym. A klucz do sukcesu leży w zaakceptowaniu tego i dążeniu do zrozumienia zachowań naszego dziecka, tak, by pomóc mu w radzeniu sobie ze złością i panowaniu nad nią w codziennych sytuacjach, wspierać w pokonywaniu kolejnych wyzwań i uczyć rozładowywać emocje.
Książka pokazuje, jak bogaty jest arsenał dziecięcych uczuć.
Zachęca, by rodzice otworzyli się na nie, gdyż dzięki temu pomogą dziecku w skutecznym wyrażaniu emocji oraz samodzielnym, a jednocześnie bezpiecznym radzeniu sobie z nimi. Przekonuje, że jeśli nauczymy się je przewidywać, to łatwiej będzie im zaradzić i pomóc dziecku w dążeniu do panowania nad sobą.
Kiedy pojawiają się pierwsze przejawy złości?
Autorzy „Dzieci pełne złości” zaczynają swoją analizę już od momentu narodzin, co niektórych może zaskoczyć. Mowa o pierwszych miesiącach w życiu niemowlęcia, ale nie tylko. Złość potrafi się też pojawiać na kolejnych etapach rozwoju, pod różnymi postaciami i w różnoraki sposób uzewnętrzniana. Czytamy więc o okresie 16-18 miesięcy, gdy dziecko demonstruje swoją niezależność niekończącymi się "Ja", "Ja sama", "Daj mi", "Ja chcę”, a także o buncie 2-latka i jego wewnętrznych zmaganiach z samym sobą, o wyzwaniach wobec 4-latka, który co prawda ma za sobą okres przekory, ale np. zmienia się jego stosunek do rodziców i w inny niż do tej pory sposób zaczyna manifestować swoją odrębność. Jest też o guzdraniu się, dąsach i marudzeniu 5-latków i 6-latków.
Czytając "Dzieci pełne złości" ma się nieodparte wrażenie, że wszystkie te mniejsze lub większe "fochy" są po coś, z jakiegoś powodu, czymś konkretnym wywołane. Nam, dorosłym, często mogą się takie zachowania wydawać niedorzeczną fanaberią, tymczasem autorzy książki tłumaczą, że na złość mają wpływ różne czynniki, nierzadko mają związek ze skokami rozwojowymi, przełomowymi momentami. Zaskakujące było na przykład dla mnie stwierdzenie, że złość u rocznego dziecka może wiązać się z etapem nauki chodzenia. Koncentruje ono bowiem całą energię na tym skoku rozwojowym, z pasją zmierza się z zadaniem, jakim jest nauka stawiania kroków. Zdarza się, że maluch może na tym etapie nie chcieć spać albo budzić się w nocy, tracić zainteresowanie jedzeniem, krzyczeć, płakać. Znając przyczynę tego "rozchwiania" znacznie łatwiej też funkcjonować rodzicom i pozbyć się uczucia frustracji, wynikającego z niewiedzy czy bezradności.
Dobrze jest więc dążyć do poznania powodów dziecięcych zachowań, ponieważ jeśli sami je zrozumiemy, to łatwiej będzie nam pomóc dziecku w ich uświadomieniu i zrozumieniu, a co za tym idzie – w nauce samokontroli. Autorzy podkreślają, że gniew wyczula małego człowieka na zagrożenie i mobilizuje organizm do reakcji. Ale nie tylko. Mało kto z nas zdaje sobie sprawę, że jest to także forma ekspresji własnego Ja, budowania tożsamości, podkreślania niezależności. Nasza rola polega więc na zrozumieniu tych mechanizmów i funkcji gniewu, a następnie współdziałaniu z nią, przy jednoczesnym wytyczaniu granic i zachowaniu rodzicielskiej konsekwencji.
Książka "Dzieci pełne złości" odpowiada m.in. na pytania skąd się bierze złość, jak ją rozpoznać, co utrudnia samokontrolę, jak reagować na napady wściekłości i awantury, jaka jest rola dyscypliny, jak radzić sobie z problemem kopania, bicia, gryzienia. Podpowiedzi, jak postępować, znajdą też tutaj rodzice dzieci, które mają różne lęki lub takich, które mają koszmary senne. Jest mowa m.in. o związkach telewizji i gier komputerowych z przemocą. Szczególnie istotnym fragmentem wydaje mi się ten, który mówi, jak uczyć dziecko radzenia sobie z przegraną. Z tym zagadnieniem borykają się bowiem rodzice kilkuletnich dzieci (zwycięzca podczas rodzinnych gier i zabaw może być tylko jeden, w przeciwnym razie jest obrażona mina – kto z nas tego nie zna?), jak i starszych pociech, które mają przed sobą poważniejsze wyzwania.
"Dzieci pełne złości" to poradnik, który oprócz teoretycznej wiedzy wyposaża czytelników również w praktyczne wskazówki. Jak wiadomo, gotowych recept nie ma, ale na pewno warto skorzystać z podpowiedzi, dzięki którym możemy bardziej świadomie podchodzić do wychowywania dzieci.
Katarzyna Klimek-Michno
Dzieci pełne złości
Brazelton Thomas B., Sparrow Joshua D.
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne