☰ menu

Bunt dwulatka – czy można go uniknąć? Pytamy psychologa Wojciecha Eichelbergera

bunt dwulatka dziewczynka
📖 Czyta się średnio w 5 min. 🕑
Bunt dwulatka to prawdziwa szkoła przetrwania dla mamy i taty. Grzeczny jak dotąd maluszek zaczyna nagle żądać, domagać się i manifestować swoje zdanie. Dziecko, które do tej pory bez problemu akceptowało Twoje wybory, np. odnośnie ubioru, jedzenia, spędzania czasu, teraz zaczyna mieć własne zdanie, które niezależnie od sytuacji całkowicie odbiega od Twojego. Skąd taka zmiana? I czy na pewno pierwsze dwa lata życia upłynęły maluszkowi w pełnej akceptacji tego, co się z nim i wokół niego dzieje?

Jak zrozumieć zmiany w zachowaniu malucha po osiągnięciu drugiego roku życia i jak przygotować się na tak zwany bunt dwulatka? Rozmawiamy z wybitnym psychologiem Wojciechem Eichelbergerem, który wyjaśnia przyczyny tego zjawiska.

Miastodzieci.pl

: Mówi się, że około drugiego roku życia z aniołka dziecko przeistacza się w diabełka, zaczynają się żądania, płacz, reagowanie na wszystko słowem „nie”. Dlaczego tak się dzieje, skąd się bierze bunt dwulatka?

Wojciech Eichelberger: Aby zrozumieć zjawisko określanie mianem buntu dwulatka warto przyjrzeć się temu, co wydarzyło się w życiu dziecka przed drugim rokiem życia. Oczywiście żaden dwulatek nam tego nie opowie, nie ma bowiem aparatu ekspresji i zasobu pojęć potrzebnych do tego, żeby to zwerbalizować, ale gdyby mógł mówić o tym, co mu się przydarzyło przez pierwsze dwa lata życia, to byłaby to prawdopodobnie dość dramatyczna opowieść. Przez pierwsze dwa lata życia dziecko jest w dużej mierze traktowane jak przedmiot, ponieważ nie jest w stanie wyrażać buntu, nie czuje granic swojego ciała, nie potrafi się samodzielnie poruszać, jest organizmem, który dopiero kształtuje się jako niezależna autonomiczna całość. Zapewne dusza uwięziona w ciele niemowlęcia przeżywa bardzo trudne chwile. To powoduje ogromną frustrację.

KURSY ONLINE:
Zrelaksowana Mama
Jasna, zwarta, praktyczna, mądra i nowoczesna pomoc online
w wychowaniu dzieci. Sprawdź!


Tak więc moment, w którym odzyskuje ono władzę nad ciałem, jest jakby wyrwaniem się z więzienia na wolność. Bo zaczyna się sprawnie poruszać, biegać, bo ma wreszcie w miarę sprawne dłonie, bo potrafi samodzielnie jeść, itd. Ogarnia go stan negatywnej euforii odreagowania i buntu, gdy odkrywa, że wreszcie może działać w tym świecie i mieć wpływ na to, co się z nim dzieje. Ulega złudzeniu, że właściwie teraz to on już wszystko może, a przede wszystkim  może artykułować swoje potrzeby i stawiać dorosłym granice. W dodatku dwulatek odkrywa wspaniałe słowo „nie” i wspaniałe słowo “chcę”. Po raz pierwszy ma możliwość werbalnego wyrażania swoich potrzeb i sprzeciwu. Bawi się więc tymi słowami tak, jak bawi się władzą młody królewicz przedwcześnie posadzony na królewskim tronie. Przez dwa pierwsze lata życia kumulowała się w nim frustracja i gniew, bo nie pytano go o zdanie, a on nie mógł się przeciwstawić. Nawet jeśli wszystko to czynione było z ogromną troską i dobrymi intencjami, to jednak w przeżyciu małego dziecka było to jakąś formą przemocy.

No bo wyobraźmy sobie, że wyniku paraliżu nie możemy nic powiedzieć, wyrazić preferencji czy buntu przeciwko temu, jak traktują nas osoby w najbliższym otoczeniu, decydujące o wszystkim, co nas dotyczy. Przenoszą, kładą, sadzają, myją, karmią. Bez ceregieli wkładają termometr w pupę, zaglądają do nosa czy ucha, karmią niekoniecznie wtedy, kiedy chce nam się jeść i niekoniecznie tym, co chcemy zjeść, itp. Jedną z częstych sytuacji, kiedy to rodzice przesadzają z presją i manipulacją, jest trening higieny i czystości. Rodzice decydują o tym, kiedy  i jak niemowlak ma się wypróżnić, sadzają go na nocniku pomimo tego, że nie czuje potrzeby i nie jest w stanie kontrolować swoich zwieraczy. A rodzice spieszą się, żeby szybko wyszedł z pieluch. Pierwsza dwa lata życia  niemowlaka są więc  dla niego w znacznej mierze udręką i upokorzeniem. Oczywiście błędy rodziców są trudne do uniknięcia, bo brakuje możliwości szybkiej komunikacji z niemowlęciem i z reguły brakuje czasu na długie z nim pertraktacje.

Miastodzieci.pl: Wynika z tego, że najważniejsze jest lepsze zrozumienie potrzeb dziecka, więcej empatii i postawienie się w sytuacji dziecka do drugiego roku życia, żeby nauczyć się lepiej reagować na to, co się dzieje w momencie, kiedy zaczyna się bunt?

Wojciech Eichelberger: To też – ale nie tylko. Bo przypuszczam, że jeżeli rodzice zadadzą sobie więcej trudu do drugiego roku życia dziecka po to, aby empatycznie wczuwać się w jego potrzeby, żeby w okresie, kiedy nie ma ono narzędzi do wyrażania swoich potrzeb i ewentualnego protestu szanować jego granice, mówić o tym, co zamierzamy zrobić, pytać o pozwolenie, w miarę możności nie robić nic na siłę, poświęcić więcej uwagi i więcej troski stworzeniu jakiegoś modelu komunikacji – to wtedy bunt dwulatka nie będzie tak gwałtowny, dramatyczny i długotrwały. To przypuszczenie graniczące z pewnością, oparte na wielu obserwacjach z życia innych rodziców i ich dzieci, ale też na moich doświadczeniach z własnymi dziećmi. Przykładowo, gdy moje dzieci przestały ssać pierś i pić z butelki, dostawały jedzenie do wyboru, np. maluch siedział na wysokim krzesełku z mamą i tatą przy tym samym stole i miał przed sobą tacę z rozłożonymi na niej w kupkach różnymi rzeczami do jedzenia. Dzięki temu mogły sobie wybierać co chciały, próbować i komponować swój własny posiłek. Kończyło się to ubabraniem siebie i wszystkiego naokoło, ale było warto, bo nawet w okresie buntu dwulatka nie było problemów z jedzeniem. Myślę, że ten przykład – przy odrobinie kreatywności i poświęcenia ze strony rodziców, można ekstrapolować na różne inne sytuacje w życiu dziecka, np. ubieranie się, itp. Powodzenia!

Miastodzieci.pl: A my polecamy darmowego e-booka Wojciecha Eichelbergera pt. „Ciałko”. To fantastyczna książka o ciele dziecka, która zawiera mnóstwo praktycznych porad dotyczących tego, o czym rozmawialiśmy w wywiadzie z panem Wojciechem. Można ją ściągnąć TUTAJ.

 

Exit mobile version