☰ menu

Agnieszka Frączek – trzeszcząco…?

Agnieszka-Frączek-trzeszcząco
📖 Czyta się średnio w 10 min. 🕑
 

„Czy szczypiorek szczypie orki i czy norki ryją norki?” to fragment najnowszej książki Pani Agnieszki Frączek, pt.: „Trzeszczyki”. Jest to wspaniała książeczka dla dzieci i nie tylko… Łamanie języka bywa bardzo zabawne, szczególnie, gdy dziecko i mama mają równe szanse w wysławianiu się.

Czy pomysł powstania „trzeszczących” wierszyków podoba wam się? A co na to autorka? Udało nam się porozmawiać z Panią Agnieszką Frączek, pisarką i językoznawcą.

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Jest Pani autorka książeczki pt. "Trzeszczyki". Tytuł brzmi bardzo oryginalnie i interesująco. Czy może nam Pani coś więcej o swoim dziele powiedzieć? Jak powstał pomysł?

Agnieszka Frączek Pomysł wykluł się już dawno. Jestem językoznawcą, takie żarty językowe zawsze mi były bliskie. Również w moich wcześniejszych wierszach "trzeszczało", pomysł więc wisiał w powietrzu.

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Cieszę się, że "dojrzał" do powstania książki. Często ludzie mają pomysły… ale na nich poprzestają…

– Na spotkaniach autorskich obserwowałam dzieci. One lubią to, co i mnie się podoba. Trzeszczące wierszyki bawią je i śmieszą, a ja już wcześniej pisałam i wydawałam, więc miałam łatwiej… Długo gromadziłam w szufladzie pomysły. Takie drobinki, ziarenka, z których potem wykiełkowały wiersze, np.: kura – rura – hurra! W końcu zebrałam to wszystko i są Trzeszczyki!

Irmina Szadkowska-Filipowicz:Jak długo pisała Pani tę książkę? Jak powstawała?

Agnieszka Frączek:  Jak długo? Niektóre teksty powstawały w kilka chwil, inne -w kilka miesięcy. Tu nie ma reguły.

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Od kiedy?

Agnieszka Frączek: Pomysły zaczęłam zbierać jakieś dwa, może trzy lata temu. Najintensywniejsze były ostatnie tygodnie przed oddaniem "Trzeszczyków" w ręce Wydawcy, wtedy dzień w dzień siadałam do pracy nad tekstami, rymowałam, trzeszczałam, poprawiałam, szlifowałam i znów trzeszczałam :-).

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Czy w dzieciństwie próbowała Pani pisać wiersze…?

Agnieszka Frączek:  Pierwszy, w ogóle pierwszy rymowany tekst w życiu napisałam wiosną 2002. Jako mała dziewczynka – nie. Pisałam za to pamiętnik, prozą. Nie był rymowany, za to bardzo obszerny, kilkanaście grubaśnych zeszytów!

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Zachowany dla potomności?

Agnieszka Frączek: Jasne! Ukryty w piwnicy :-)

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Wartość rośnie z każdym rokiem.

Agnieszka Frączek: Światła dziennego raczej nie ujrzy, nie nadaje się. Cenzura nie przepuści! Myślę – tak na serio – że ten pamiętnik będzie miał kiedyś wartość dla mojej córki, jak się odważę jej go pokazać.

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Czy miała Pani przyjemność czytać dzieciom Trzeszczyki? Jakie były ich reakcje?

Agnieszka Frączek: Tak, często czytam takie teksty dzieciom na spotkaniach autorskich. Reakcje są różne, ale takie teksty dzieci najczęściej bawią. A czasami zagrzewają do boju – dzieci same chcą czytać. Zgłaszają się bardzo chętnie! A potem łamią języki, ale to bardzo zabawne łamanie. Kiedy sama czytam te teksty na głos, zawsze proszę dzieci, żeby trzymały za mnie kciuki, bo nie chciałabym złamać języka – ten język jeszcze kiedyś może mi się przecież przydać :-)

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Książka aktywizuje dzieci. To wielki sukces! A do kogo jest kierowana?

Agnieszka Frączek: Do dzieci troszkę starszych, starszych przedszkolaczków i młodszych szkolniaczków. Moją dziesięcioletnią sąsiadkę-przyjaciółkę te teksty wciąż bawią

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Wydaje mi się, że radość z czytania tej książeczki może mieć cała rodzina. Łamisłówka nie należą do codziennych zwrotów rodziców.

– Pewnie! Chciałabym, żeby tak było!

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Na pewno się udało! Teraz kładzie się silny akcent na czytanie dzieciom:) I wreszcie powstała książeczka, która uczy i bawi cała rodzinę.

– Dziękuję :-) )

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Trzeba być w doskonałej formie, żeby przebrnąć przez tę książkę bez wypadku :-)

– My na przykład lubimy sobie łamać język na "Ale ja tak chcę!" Beaty Ostrowickiej. Jeszcze coś bym chciała zaznaczyć, to ważne. Ta książeczka nie jest książką logopedyczną (a często podobne teksty są tak nazywane). Ja nie mam przygotowania logopedycznego. Nie chciałabym być posądzona o uprawianie szarlatanerii :-) „Trzeszczyki” mają bawić – to przede wszystkim i uczyć oczywiście też.

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Może warto zaczerpnąć opinii logopedy?

Agnieszka Frączek: Ale to dla dzieci z problemami mogłoby być trudne (za trudne?). Poza tym teksty logopedyczne są ukierunkowanie na konkretne ćwiczenia. Moje teksty to ćwiczenia dla całej bazy artykulacyjnej jednocześnie.

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Dzieci za mało "łamią sobie języków" i potem są problemy logopedyczne. Napisała Pani świetną pozycję-można powiedzieć- profilaktyczną.

Agnieszka Frączek: Bungee, po prostu!

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Czy inspiracje do książeczki czerpała Pani ze swoich doświadczeń z dzieciństwa? Czy rodzice bawili się słowami z Mała Agnieszką?

Agnieszka Frączek:  Pamiętam, że Tata (inżynier!) Powiedział mi kiedyś, iż w języku polskim nie ma słowa, w którym Y następuje po L. Szukałam tego słowa i szukałam! Już wtedy miałam zacięcie językoznawcze i nie mogłam znaleźć! Moja rozsądna koleżanka, z którą podzieliłam się tym kłopotem, zapytała: skoro takiego słowa nie ma, to po co szukasz? Proste, prawda? Ale mnie to wciągnęło, nie mogłam przestać!

Irmina Szadkowska-Filipowicz: I do dziś Pani go szuka?

Agnieszka Frączek: Nie, ale wciąż patrzę na język z zainteresowaniem, analitycznie.

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Naprawdę myśli Pani ze go nie ma?:) Możeeee…. Jednak jest…? Słów jest całe mnóstwo…

Agnieszka Frączek: W piśmie – nie! Chyba………….. nie myślałam o tym ze 20 lat. O! Lycra! Zajrzałam do słownika! Wtedy nie było lycry – Tata miał rację! Słowniki mam zawsze pod ręką – cały stos!

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Szukanie miało sens!

Agnieszka Frączek: Zawsze ma! Poza tym ja jestem leksykografem – to moja praca i kolejna pasja. Słowniki uwielbiam i szanuję! O! Grizzly – to kolejne słowo!!! Tym razem otworzyłam słownik a tergo :-) Warto szukać!

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Myślała Pani, aby kiedyś napisać jakiś NOWY słownik? Jakiś oryginalny?

Agnieszka Frączek:  Właśnie taki słownik piszę…

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Proszę coś zdradzić!

Agnieszka Frączek: Dużo zdradzić nie mogę – taką mam umowę z wydawnictwem, może tylko tyle: będzie to duży słownik, oczekiwany od niemal 40 lat.

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Ciekawość Pani wzbudziła wielką, ale uszanować tajemnicę zawodową trzeba.

Agnieszka Frączek: Sama bym chętnie wszystko Pani powiedziała! Pleciuga ze mnie :-) Ale nie mogę, nie mogę…

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Rozumiem, że będzie to słownik skierowany do dorosłych, nie do dzieci?

Agnieszka Frączek: Tak, tak, całkiem poważna rzecz :-) Żadnych wygłupów w moim stylu!

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Mogę jeszcze Panią pomęczyć pytaniami dotyczącymi Pani dzieciństwa? Dzieci najbardziej lubią takie wątki – im bliskie.

Agnieszka Frączek: Jasne! Bardzo proszę.

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Jak Pani wspomina swoje dzieciństwo? Co najlepiej Pani pamięta?

Agnieszka Frączek: Sanki z Tatą i zapach rosołu po powrocie – pierwsze skojarzenie. Ja byłam takim dzieckiem, które wspaniale czuło się w domu. Koleżanki się dziwiły, czemu wolę iść na sanki/rower/łyżwy z tatą, a nie z nimi. Z Tatą było fajniej! Do tej pory jestem rodzinna, na szczęście mój mąż też.

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Po jakie książki Pani najczęściej sięgała? Jak mała Agnieszka spędzała czas wolny?

Agnieszka Frączek: Książki: przede wszystkim Brzechwa, Tuwim. „Śpiewająca Lipka” – na niej nauczyłam się porządnie czytać na głos, bez jąkania. Kiedy byłam troszeczkę starsza, pożerałam Siesicką, Snopkiewicz, Nienackiego, Bahdaja, Niziurskiego. A! I jeszcze doskonale pamiętam, jak Tata mi czytał do snu „Cudowną Podróż” Selmy Lagerlöf, a potem, mojej młodszej siostrze, „Przygody Filonka bez ogonka” (ja podsłuchiwałam). Naszej Isi (córeczce) wraz z mężem czytamy od pierwszych tygodni. Ma nawet takie zdjęcie: siedzi na leżaczku, ma może ze 2 miesiące, Michał jej czyta (chyba Tuwima), a ona ma szeroko otwartą buzie, jakby ze dziwienia.

Irmina Szadkowska-Filipowicz: A czy Isia lubi muzykę?

Agnieszka Frączek: Tak! Isia – w przeciwieństwie do mnie – ma doskonały słuch i poczucie rytmu. Rozpoznaje znajomą melodię po pierwszych taktach. Bywamy też w filharmonii, Iśka jest szalenie wrażliwa na dźwięki, jak coś robi na niej duże wrażenie, zatyka uszy. Proszę sobie wyobrazić taką melomankę, która zatyka uszy w filharmonii!!!

Irmina Szadkowska-Filipowicz: A opowie coś Pani o swoich młodzieńczych, pierwszych miłościach? Takie tematy też są teraz "GORĄCE" i rozchwytywane. Zbliżają się Walentynki…

– Bardzo proszę! Pierwsza miłość to jeszcze przedszkole, jedliśmy drugie śniadanie na wyścigi! To śniadanie musiało być dla mnie szczególnie ważne, skoro wciąż to pamiętam. Pamiętam tylko śniadania – zawsze byłam żarłokiem :-)

Irmina Szadkowska-Filipowicz:Czy jakieś uczuciowe wspomnienie z czasów szkoły przychodzi Pani na myśl?

– Hm… Gdy poszłam do LO spóźniona o kilka tygodni, (bo pod koniec wakacji wylądowałam w szpitalu z żółtaczką), natychmiast się zakochałam! Dosłownie pierwsza lekcja, to był rosyjski, druga – niemiecki i od razu na tej drugiej lekcji się zakochałam! Ale byliśmy jak żuraw i czapla – każde uparte i ambitne i jak można się spodziewać, nic z tego nie wyszło. Zostały miłe wspomnienia.

Irmina Szadkowska-Filipowicz:Pierwsze Miłości maja to do siebie, że zostają wspomnieniem.

– Zresztą… Do tej samej klasy chodził mój mąż, więc nie ma tego złego… To był Gottwald (dzisiaj Staszic). Jesteśmy razem od klasy maturalnej. Długo. I sporo razem przeszliśmy. Nasza Isia długo nie chciała przyjść na świat. Mamy różne doświadczenia i dzięki temu wiem, że nie mogłam trafić lepiej. A jakie On placki ziemniaczane smaży!

Irmina Szadkowska-Filipowicz: Pieknie Pani opowiada, dziękuję na koniec może jeszcze jedno pytanie, a raczej gorąca prośba o kilka słów do czytelników Miasta dzieci… tak od siebie – na dowolny temat, jakaś złota myśl, refleksja, porada…

– U……. To trudne! To nie będzie porada, ale coś o mojej pracy! O wierszykach i o słownikach. Mam ogromne szczęście, że mogę robić w życiu to, co tak bardzo lubię! Pisanie mnie uszczęśliwia! Wszystkim tego życzę!

Irmina Szadkowska-Filipowicz:Dokładnie tak! To bardzo ważne, by robić coś z serca i z sercem! Pani się to idealnie udaje, a Dzieci na tym zyskują.

– Dziękuję.

Irmina Szadkowska-Filipowicz:Dziękuję za bardzo ciekawą rozmowę:)

– To ja dziękuję! Było mi miło.

Bardzo dziękujemy Pani Agnieszce Frączek za miłą rozmowę, a Was zapraszamy do lektury bardzo ciekawej książki pt. „Trzeszczyki”. Połamania języka!

Z Agnieszką Frączek rozmawiała Irmina Szadkowska- Filipowicz

"Trzeszczyki" Agnieszka Frączek
Wydawnictwo Literatura

 

 

 

 

 

Exit mobile version