Sroczka Pstrokatka uwielbiała gromadzić, zbierać i chować różne rzeczy. Piórka, pieniążki, koraliki, cukierki, kolorowe papierki i wiele, wiele innych mniej lub bardziej dziwnych szpargałów zalegało w jej przytulnym niegdyś mieszkanku. A dzisiaj, w każdym wolnym miejscu, każdym kącie zalegały różniste szpargały. A to kolorowe gazetki, a to resztki materiałów, albo połamane kawałki pięknych kiedyś mebli. Przyjaciele odwiedzający sroczkę , usilnie namawiali ją, aby choć raz na jakiś czas zrobiła porządki.
-Powyrzucaj co nieco- namawiał ją borsuczek
-Posegreguj i poukładaj chociaż te śmieci- radziła wiewióreczka
-Nie znoś więcej rupieci do domu- prosiła ją mama
Ale do Pstrokatki nic nie docierało. Powtarzała zawsze, wszędzie i wszystkim:
-To wszystko, to są bardzo, ale to bardzo potrzebne rzeczy.
– O to się skróci, i będę miał piękny kuchenny fartuszek- pokazywała z dumą wyświechtany kawałek brudnej łatki
– A to się naprawi, a tamto sklei- nikomu nie dawała się przekonać Pstrokatka i dalej gromadziła swoje przydasie.
I pewnie zbierałaby dalej wszystko, co tylko spotykała na swojej drodze, gdyby nie pewien wypadek….
Była piękna, gwiaździsta i pogodna noc. Księżyc rozświetlał przejrzyste niebo, a delikatny wiaterek łagodnie kołysał gałązkami. Wszędzie było spokojnie i tak cicho, że prawie słychać było równe oddechy śpiących leśnych mieszkańców, kiedy nagle ciszę rozdarł okropny wrzask, a później huk. I znowu wrzask. Każdy, kto tylko mógł wybiegł, wypełz, lub wyfrunął ze swojego domku, norki, albo gniazda. I każdy pobiegł w stronę tego przerażającego hałasu. I kiedy zwierzątka dobiegły na miejsce okazało się, że to Pstrokatka i jej urocza chatka winni są całego zamieszania. Malutki i kolorowy domek sroczki, zawieszony na starym i rozłożystym dębie nie wytrzymał po prostu ciężaru nagromadzonych w nim skarbów i runął w dół, koziołkując i obijając się niebezpiecznie o gałęzie. A tymczasem biedną Pstrokatkę obudziło przerażające skrzypienie, szarpanie i wirowanie. I kiedy otworzyła zaspane oczka okazało się, że wszystko w jej małym domku kręci się, przewraca, toczy gdzieś i turla. No więc zaczęła krzyczeć, i kiedy zaczerpnęła tchu na kolejny wrzask- łupnęło potężnie, więc sroczka wrzasnęła znowu. No, a potem pomalutku i ostrożnie wystawiła kawałek dziobka przez potrzaskane okienko i zobaczyła wkoło przyjazne, choć lekko przestraszone pyszczki przyjaciół.
-Wszystko w porządku- zapytał lisek, pomagając przy okazji Pstrokatce, wydostać się z kłębowiska połamanych mebelków, szmatek, podartych gazet, no i innych przydasi…
-Tak, tak, wszystko w porządku- zaskrzeczała sroczka, ze smutkiem wpatrując się w swój biedny połamany domek.
-Wiesz co Pstrokatko, mam pomysł- zaświergotała sikoreczka. Pomożemy ci odbudować domek, ale obiecasz nam, że nie będziesz już z niego robić śmietnika. Jeśli nadal chcesz to gromadź i zbieraj co zechcesz, byle tylko nie w swoim domku.
-Koło strumyka jest stara i opuszczona jaskinia niedźwiedzia- dodał szybko jeżyk. I tam spokojnie możesz przechowywać wszystkie swoje skarby.
-A ja mam lepszy pomysł- dodała ucieszona sroczka. Wszyscy będziemy do jaskini znosili swoje przydasie i każdy będzie mógł znaleźć tam coś dla siebie.
– A domek, to będzie domek, tylko dla mnie i moich przyjaciół, najpotrzebniejszych mi na świecie- dodała z uśmiechem Pstrokatka.
Tekst zgłoszony przez Bajdulkowo. Udostępniamy go za zgodą Autorki.