☰ menu

Bajka o siedmiu olbrzymach

Bajka o olbrzymach, bajki do czytania dzieciom
Zapraszamy do lektury bajki o siedmiu olbrzymach.

Za siedmioma górami żył olbrzym, mający kuzyna, mieszkającego za siedmioma wzgórzami. Ten wielkolud posiadał także krewniaka, który osiedlił się za siedmioma pagórkami. Jego pociotek natomiast, kolos, jak się patrzy, urządził się za siedmioma głazami. Jak się domyślacie, następny koligat, niezły gigant, osiadł za siedmioma otoczakami. Kuzyn tego kuzyna pomieszkiwał za siedmioma kamieniami polnymi, najbliżej agnata, rezydującego z kolei za siedmioma ziarenkami piasku. I właśnie ten ostatni olbrzym, postanowił przymocować do ściany zdjęcie z rodzinnego zjazdu. Dawno, dawno temu oprawił pamiątkę w ramę, ale jakoś nie mógł się zabrać za umieszczenie jej w należnym miejscu. Coś go jednak naszło, starość, czy radość, jakie to ma znaczenie, i postanowił wreszcie się za to zabrać. I tu pojawił się problem: nie miał bowiem gwoździa. Zabrał się do poszukiwań. Odnalazł przy okazji kilka przyzwoicie ogryzionych szkieletów, ale gwoździa ani śladu. Od czego jednak jest rodzina?

Zwrócił się więc do swojaka zameldowanego za siedmioma kamieniami polnymi. Ten, kiedy dowiedział się, co jest przedmiotem poszukiwań, podrapał się po głowie i powiedział:

– Gwoźdź? Teoretycznie mam, ale w praktyce – musielibyśmy poszukać.

Zabrali się do poszukiwań. Odnaleźli przy okazji parę przyzwoicie ogryzionych szkieletów, zbiór monet z lepszych czasów i poradnik na złe. Ale gwoździa ani śladu. Od czego jednak jest rodzina?

Udali się razem za siedem głazów. Kolos był trochę zaskoczony nieoczekiwaną wizytą. Kiedy dowiedział się, o co chodzi, podrapał się po plecach i stwierdził:

– Gwoździa? Sam nie wiem, używam wykałaczki. Poszukajmy.

Zabrali się do poszukiwań. Odnaleźli przy okazji parę przyzwoicie ogryzionych szkieletów, zbiór monet z lepszych czasów, poradnik na złe, rzeczną barkę i niegrzeczne dzieci. Ale gwoździa ani śladu. Od czego jednak jest rodzina?

Wsiedli pospołu w podmiejski autobus i pojechali do krewnego, bytującego za siedmioma pagórkami. Wielkolud był zniesmaczony nieoczekiwanymi odwiedzinami. Kiedy dowiedział się, o co tyle hałasu, podrapał się po tyłku i mruknął:

– A pytaliście kuzyna mieszkającego za siedmioma otoczakami?

Poczekali na powrotny autobus i pojechali do tego giganta, ale akurat brał kąpiel. Wrócili więc za siedem pagórków (mówią, że zajęło im to kilka ładnych godzin). Zabrali się do poszukiwań. Odnaleźli przy okazji parę przyzwoicie ogryzionych szkieletów, zbiór monet z lepszych czasów, poradnik na złe, rzeczną barkę, niegrzeczne dzieci, stado zagubionych owiec i smoka bez rajstopy. Ale gwoździa ani śladu. Od czego jednak jest rodzina?

Szykowali się do kolejnej wyprawy, kiedy pojawił się świeżo wykąpany familiant. Poczekali aż wyschną mu włosy (mówią, że zajęło im to kilka ładnych dni), i udali się, każdy bez wyjątku, za siedem wzgórz. Osiadły tam waligóra ucieszył się na ich widok, podrapał się po stopie i obudził w nich nadzieję:

– Gwoździem? Jasne, powinien być jakiś w skrzynce na narzędzia!

Ale gdzie jest skrzynka? Zabrali się za poszukiwania. Odnaleźli przy okazji parę przyzwoicie ogryzionych szkieletów, zbiór monet z lepszych czasów, poradnik na złe, rzeczną barkę, niegrzeczne dzieci, stado zagubionych owiec i smoka bez rajstopy i, nareszcie, skrzynkę na narzędzia. A w pojemniku były: obcęgi, młotek, śrubokręt płaski i krzyżakowy, trochę drutu, takie coś do takiego czegoś, przepalona żarówka, nawet klucz francuski. Ale gwoździa ani śladu. Od czego jednak jest rodzina?

Poszli, wszyscy razem za siedem gór (mówią, że zajęło im to kilka ładnych miesięcy). Kwaterujący tam tytan spodziewał się chyba gości, ponieważ o nic nie pytał, tylko krzyknął:

– O gwoździu! Proszę bardzo!

I wręczył zaostrzony kawałek stali kuzynowi, który zapuścił korzenie za siedmioma wzgórzami. Ten ledwo objął trzpień rękami i szybko przekazał go dalekiemu krewnemu wychowanemu za siedmioma pagórkami. Który z kolei pchnął zardzewiały już trochę ćwiek do krewniaka zza siedmiu głazów. Tego kolosa zgięło wpół i od razu położył się do łóżka. Wtedy prawie doszło do tragedii, gdyż bretnal rozgniótłby członka rodziny, przybyłego zza siedmiu kamieni polnych (gigant zza otoczaków zdążył się już zmyć). Na szczęście olbrzym mieszkający za siedmioma ziarenkami piasku, w ostatniej chwili, złapał rzecz między palce. Zbliżył rękę do oka, bo ledwo widział obiekt swoich poszukiwań. I wtedy gwóźdź wpadł mu do źrenicy.

Od czego jednak jest rodzina?

Na poszukiwania wyruszyli:

olbrzymi kuzyni, nie wyłączając tego zza siedmiu otoczaków (wrócił skruszony);

smok bez rajstopy w skrzynce na narzędzia;

zagubione stado owiec w rzecznej barce;

niegrzeczne dzieci handlujące monetami z lepszych czasów;

oraz parę przyzwoicie ogryzionych szkieletów, zaczytanych w poradnikach na złe.

Mówią, że zajęło im to kilka ładnych lat.

 

Źródło http://cebaje.blogspot.com/. Tekst udostępniamy za zgodą Autora (Kuba Kapral).

 

Exit mobile version