☰ menu

Bajęczynki

Bajęczynki bajka o dziewczynce i smoku do czytania dzieciom
Czy wiecie, co to są bajęczynki? Wyobraźcie sobie nić pajęczą. Pajęczynki rozwijają się, zaplatają, gdzieś płyną… Po nich razem z kropelkami rosy płyną bajeczki. A my wraz z nimi. Słuchając bajeczek, przeżywając je, pisząc je, spostrzegamy, że poruszamy się wraz z nimi po pajęczynkach. I wiemy już, że te bajeczki to bajęczynki, a pajęcze nitki to anielskie włosy…

***

Była sobie dziewczynka, która bała się otworzyć drzwi, bo myślała, że za nimi jest potwór. Gdy już to zrobiła, ujrzała bardzo smutnego smoka.

– Dlaczego jesteś taki smutny? – spytała

– Długo czekałem, aż ktoś mi otworzy drzwi.

– To dlaczego pierwszy ich nie otworzyłeś?

– Bo się bałem…

***

– Opowiesz mi bajkę? – spytał smok.

– Ja? – zdziwiła się dziewczynka. – Dzieci nie opowiadają bajek, tylko ich słuchają.

– Hmm… – Smok się zamyślił. – Czy wszystkie bajki, jakich słuchałaś, podobały ci się?

– Oj, nie wszystkie. Niektóre źle się kończyły.

– Właśnie. Jeśli sama będziesz opowiadać bajki, to wszystkie one mogą się dobrze kończyć.

– Rzeczywiście! – zakrzyknęła. – Ale o czym mają być te bajki?

– O radościach i o smutkach. O tym, co lubisz. I o tym, czego nie lubisz, czego się boisz. O twoich marzeniach. O tym, co jest dla ciebie ważne.

– Ale jeśli będę opowiadała o tym, co jest ważne dla mnie, czy będziesz chciał tego słuchać? To cię może nie interesować.

– Nie martw się. Na pewno będzie to ważne również dla mnie. I dla innych. Tak naprawdę wszyscy czujemy tak samo. I ty, śliczna dziewczynka z mysimi ogonkami, i ja – stare, brzydkie smoczysko. A gdy twoje bajki będą się rozchodzić po świecie, poczujesz, że to, co w nich jest, wraca do ciebie. I kiedyś odkryjesz, że jesteś częścią bajki – tej o dobrym zakończeniu…

***

– Smoku, czy umiesz latać? – spytała dziewczynka.

– Oczywiście, skarbie. Jak każdy smok.

– Pokażesz mi?

– Z przyjemnością.

Wyszli przed dom. Z lewej strony rósł duży rozłożysty orzech. Przeszli obok niego i skręcili do ogrodu. Powietrze po nocnym deszczu było rześkie i wilgotne. Na młodej wiosennej zieleni perliły się krople wody. W koronach drzew słychać było pieśni. Wśród krzewów porzeczek, agrestu i pigwy harcowały wróble. Na niewielki ganeczek z tyłu domu wprowadzała pergola,  po której drewnianych szczebelkach wspinały się pędy winorośli. Błyszczały pierwsze jasnozielone liście. Przy ścianie ganeczku rozłożył się krzew pnącej róży.

– Pięknie tutaj – zauważył smok.

– To jedno z moich ulubionych miejsc. Gdy przyjdzie lato, liście winorośli dają cień i nawet podczas upału jest tu przyjemnie. A jak pachną róże… – Przymknęła oczy, wciągając nosem powietrze. – Mogę cię o coś zapytać?

– Pytaj.

– Jak masz na imię?

– Hmm, nie wiem, co ci odpowiedzieć. Mam już niejedno imię…

– Ale jesteś tajemniczy! A jakie jest najważniejsze?

– Wszystkie są ważne. Ale zawsze najważniejsze jest imię, które nada mi ktoś, z kim właśnie przebywam. Ty też mogłabyś mnie nazwać.

– Naprawdę? – Dziewczynka klasnęła w dłonie. Potem zamyśliła się i westchnęła. – Ale jak ja mogłabym cię nazwać? Sama nie wiem.

Stała ze zmarszczonym czółkiem i splecionymi z przodu dłońmi. Smok odezwał się cicho:

– Będziesz wiedziała. Wszystko przychodzi w swoim czasie. Póki co nazywaj mnie po prostu smokiem.

– Dobrze. Będę myślała. Mam nadzieję, że coś mi przyjdzie do głowy. Pokażesz mi teraz, jak latasz?

– Już za chwilę. Ale powiedz, jak ty masz na imię.

– Marcysia.

– Ojej, nie znałem jeszcze żadnej dziewczynki o tym imieniu. To śliczne imię, takie delikatne. Lubisz je?

Kiwnęła głową, aż podskoczyły ogonki włosów.

Smok przez chwilę stał nieruchomo. Potem jego oczy błysnęły, a całe ciało zafalowało. Potem zaczęły się rozwijać skrzydła. Ich końce zadrgały. Nagle Marcysia ujrzała, jak smok łagodnie unosi się w powietrze. Owionął ją lekki podmuch. Podniosła głowę. Na wysokości kilku metrów smok szeroko rozpostarł skrzydła. Wydawał się teraz wielki. Kiwnął jej końcem skrzydła, a potem skośnie wzbił się w górę. Słońce opromieniało go, wydobywając zielone, złote i czerwone blaski. Zataczając szerokie koła, płynął po błękitnym niebie coraz wyżej i wyżej. W krótkim czasie jego sylwetka zmalała, a gdy stał się kropeczką, która zniknęła wśród białych obłoków, w oczach dziewczynki pojawił się smutek. Ale już po chwili zobaczyła, jak ciemna kropeczka pojawia się ponownie i rośnie, rośnie, schodząc w dół ciasną spiralą. I wkrótce zaszumiało, a smok opadł na trawę w odległości kilku metrów. Złożył skrzydła i podszedł do niej. Oczy dziewczynki błyszczały.

 

Opowieści z różnych światów bajki do czytania na dobranoc

 

 

Autor bajki: Habibi. Więcej bajek autora w zbiorze Opowieści z różnych światów.

Exit mobile version